Wild Animal Park zdarzył mi się jakiś czas temu. To słówko wild i wspomniane przez kogoś safari skusiło mnie niesamowicie i w pełnym outdoorowym wyposażeniu udałam się na spotkanie z dziką zwierzyną.
Polecany przez wszystkich Amerykanów, zachwalany i uznawany za wielką atrakcję park okazał się wybetonowanym ala ZOO kompleksem. Z oswojoną zwierzyną spoglądającą z ciekawością na tłumy ludzi z lodami i hamburgerami w dłoniach. Bliski kontakt z naturą oznaczał przejazd kolejką po asfaltowej drodze i podziwianie zwierząt przez płot z odległości 100 metrów.
Jedyne co mi pozostało, to przymierzyć uszy osła i samej być bardzo wild.
