Las Vegas to wyrosłe na pustyni miasto hazardu i rozrywki. Drogę do Las Vegas można opisać tak: piasek, góry, piasek, piasek, piasek, piasek i nagle pojawiają się neonowe światła, lasery wystrzelone w górę, blask miasta nocą widać już jakieś 40 mil wcześniej.
Jak jest w Las Vegas? Na STRIPie, czyli ulicy przy której znajdują się kasyna, jest mnóstwo ludzi. Neony, muzyka, dyskoteki, life-bandy, alkohol za dolara, czyli za napiwek dla kelnerki i niezliczona ilość gier — BlackJack, Poker, Ruletka i sloty.
Mój pobyt w Las Vegas to: wieczór — kasyna, drinki, kasyna i nocleg w samochodzie na parkingu, rano — kasyna, drinki, kasyna, drinki, drinki, drinki. Drinki zamawiam zgodnie z listą tajemniczo brmiących napojów Uli, która uczy się być kelnerką. Najgorzej jest kiedy trafi się jakiś przebrzydły koniak.
Nie ma na świecie miasta które żyłoby tak intensywnie nocą jak w Las Vegas. Odwrotnie niż wszędzie indziej, tutaj miasto budzi się gdy tylko zajdzie słońce. Rozbłyskają światła, rozbrzmiewa muzyka i ludzie wychodzą ze swoich pokoi hotelowych, lub tak jak ja z samochodu, i zaczyna się wielka zabawa.
Moim ulubionym miejscem w Las Vegas okazuje się być Hard Rock Cafe & Casion & Hotel. Istny rockowy odlot. Rockowe sloty, rockowe stoły do gier, rockowe spa, i… rockowy bank z wielkim napisem In Rock We Trust.

Super miejscem jest też Coyote Ugly w New York Casino, czyli rockowy bar w którym jeśli tańczysz na barze kelnerzy leją Ci tequilę prosto do gardła. Ogólnie wygląda to tak: zrzucamy staniki, rozrywamy koszulki, wskakujemy na bar, bierzemy solidnego łyka i zaczynamy impreze. Witamy w Vegas.