Tam, gdzie skończyłam się ja – zaczęłam się ja. Bardziej miękka i delikatna. Z tej skończonej, zabrałam siłę i wytrwałość. W tej zaczętej, słyszę ciszę i głębię.
Dzisiaj leżymy obie pod kocem. Jesień za oknem. Jesteśmy. Trwamy w oddechach. Puszczamy i przyjmujemy. Płaczemy i marzymy. Tęsknimy za tym co skończone i mamy nadzieję na to co zaczęte.
Śnimy kolorowe sny. To podobno od kwetiapiny – tego przeciwpsychotycznego leku. Nasze śnienia próbują składać to co nieposkładane. Sklejają skończoną i zaczętą. Tak w ciszy. Tak, że nikt nie widzi. Tak, że prawie tego nie czuć.