W Universal Studio można przebawić cały dzień i nie mieć wcale dosyć. Ja spędziłam tam 11 godzin. Uściskałam się ze Shrekiem, ba nawet podrapałam go za uchem. Pobałam się w tunelu grozy, obejrzałam zwierzęce show z latającymi nad głowami papugami i zwierzakami z najnowszej produkcji filmu o biblijnym potopie. Przejechałam przez plan filmowy moich ukochanych Desperate Housewives, odkrywając, że to co oglądam na ekranie jest zupełnie inne w rzeczywistości — domy są makietami, park jest wielkości 10×10 metrów, a wijąca się długa ulica jest nie większa niż standardowy parking samochodowy. Przez cały dzień spotykałam różne postacie z filmów — Frankensteina, Doktora z Powrotu do przyszłości, świnki ze Shreka, i wiele innych. Zabawnie było stanąć twarzą w twarz z tymi, których zwykłam widzieć na filmach.
